Peeling do twarzy nie jest kosmetykiem do codziennego stosowania. Aby nasza skóra wchłaniała to, co najlepsze w kremach, serach czy esencjach należy pozbawić jej martwego naskórka. I do tego służy peeling, który powinno się nakładać na twarz 1-2 razy w tygodniu. Peeling do twarzy Make Me Bio bardzo różni się od innych produktów z tej kategorii. Jego forma jest sypka, a nie jak pozostałe dostępne peelingi w formie żelowej lub w paście/kremie. To było największe zaskoczenie podczas otwarcia. Drugim zaskoczeniem był zapach, ale o wrażeniach piszę poniżej.
Jeśli chodzi o markę Make Me Bio to znacie ją doskonale m.in. z kremów do twarzy oraz hydrolatów. Obecnie oferta marki znacznie się poszerzyła o kosmetyki do oczyszczania twarzy, czy ciała.
Peeling do twarzy Almond Scrub Make Me Bio 60 ml, 35,00 zł
Wrażenia:
- ciekawa, choć kłopotliwa forma. Trzeba wymieszać z wodą bądź mlekiem w odpowiedniej proporcji
- bardzo dziwna konsystencja wychodzi – taka kleista, oleista, którą trudno rozprowadzić
- zapach jest okropny! Niestety tak mocne słowa wynikają z bardzo nieprzyjemnych odczuć podczas aplikacji oraz zmywania
- trudno się zmywa i zostawia nieprzyjemny zapach oraz tłustość
- skład jest świetny
Składniki to migdały, słonecznik, owies, kaolin i cynamon. Prosty i pochodzący z upraw ekologicznych składniki są świetnie dobrane. Natomiast ta konsystencja i zapach całkowicie eliminuje ten kosmetyk z mojej łazienki.
Skład INCI: Avena Sativa Kernel Flour, Prunus Amygdalus Dulcis Seed*, Helianthus Annuus Seed*, Kaolin, Cinnamomum Zeylanicum Bark Powder*.
Peeling do twarzy Almond Scrub Make Me Bio jak żaden inny kosmetyk w ostatnim czasie mnie tak nie zawiódł. Oprócz prostego i naturalnego w 100% składu pozostawia bardzo nieprzyjemny zapach oraz sposób przygotowywania jest dla mnie nieporozumieniem.
Znacie peeling do twarzy Make Me Bio? Lubicie sypkie peelingi do samodzielnego przygotowania?